Turcja. Hotel Pine Bay – opinia
Raz w roku przychodzi taki czas, że na tygodniowy wakacyjny odpoczynek wybieram wyjazd z biurem podróży. Głównie dlatego, że wyjeżdżam wtedy z dzieciakami i wolę mieć wszystko ogarnięte w jednym miejscu. Począwszy od przelotów, hotelu, transferów, a na ubezpieczeniu skończywszy. W ubiegłym roku odwiedziłem Egipt, natomiast w tym roku padło na Turcję i okolice Kusadasi. Więcej o tym miasteczku oraz kilka informacji praktycznych znajdziecie tutaj – https://enjoythetravel.pl/turcja-kusadasi-co-zobaczyc-informacje-praktyczne/
Wyjazd z biurem podróży Itaka
Wśród opcji jakie sprawdziłem najbardziej przypadł mi do gustu hotel Pine Bay, który zaproponowano mi w Itace. Nie wiem czy inne biura również oferują ten hotel, ale szczerze mówiąc nie miało to dla mnie jakiegoś większego znaczenia. Hotel oraz okolica, czyli położone kilka kilometrów dalej miasteczko Kusadasi wyglądały bardzo przyjemnie także po krótkim namyśle zarezerwowałem bungalow w Pine Bay. Rezerwację robiłem w styczniu… i ku mojemu zaskoczeniu, w lipcu był wolny tylko jeden termin. W życiu bym nie przypuszczał, że wakacje będą sprzedawały się tak dobrze i z tak dużym wyprzedzeniem.
W zeszłym roku podróżowałem z biurem TUI, natomiast teraz przyszło mi jechać z Itaką i nie zauważyłem dużych różnic w obsłudze czy standardzie. Zarówno jedno jak i drugie biuro w pełni wywiązało się ze swoich zobowiązań, choć przyznaję, że nie korzystałem jakoś specjalnie z usług rezydentów czy wycieczek lokalnych. Przeloty, transfery do i z hotelu były zorganizowane bardzo sprawnie, to co zastałem na miejscu było zgodne z tym co widziałem w ofercie, także wszystko w jak najlepszym porządku.
W tym roku dodatkowo dopisało nam szczęście, bo godziny wylotów były ustalone nad wyraz korzystnie. Z Warszawy wylatywaliśmy w piątek około 6 rano, natomiast z Izmiru, lot mieliśmy o 3:50 ale w sobotę, także załapaliśmy się praktycznie na jeden dodatkowy dzień pobytu… ale o tym dalej.
Po przylocie do Turcji, na lotnisku czekała rezydentka, która wskazała odpowiedni autobus, a ten zawiózł nas pod same hotelowe drzwi. Transfer z lotniska w Izmirze do Pine Bay trwał około godziny więc była to krótka trasa. Na miejscu byliśmy mniej więcej o 12, a jako, że doba hotelowa zaczyna się od 14:00 to nasz pokój nie był jeszcze gotowy. Nie stanowiło to najmniejszego problemu, bo przy rejestracji dostaliśmy opaski „all inclusive”, także mogliśmy od razu skoczyć na basen a później na obiad. Po 14:00 odebraliśmy kartę do pokoju i karty ręcznikowe, a w raz z nimi mapkę kompleksu, którą widzicie powyżej. Ponieważ hotel znajduje się na wzgórzu o nasz transport zadbała obsługa, która podrzuciła nas i nasze bagaże meleksem.
Położenie hotelu Pine Bay
Wioska hotelowa położona jest w naprawdę ładnym miejscu. Jest to, można powiedzieć, prywatna zatoka z piaszczysto, żwirkowo, kamienistą plażą. Otoczenie jest bajeczne, a widoki szczególnie wieczorami potrafią zachwycić.
Na południu położone jest Kusadasi, które znakomicie widać, a wieczorem światła miasta robią spore wrażenie. Z hotelu doskonale widoczna jest również największa atrakcją tego miasta czyli wyspa Guvercinada. Wieczorami zaś można rozkoszować się widokami zachodzącego słońca.
Teren hotelu stanowi głównie ogród składający się z palm i sosen piniowych. Wzdłuż plaży poprowadzony jest utwardzony deptak, także można pospacerować, a wieczorami odpocząć na leżaku na plaży, tym bardziej, że można na nią zjechać przeszkloną windą wprost z restauracji.
Hotel Pine Bay Holiday Resort
Hotel Pine Bay to tak naprawdę spora turystyczna wioska, która składa się z głównego budynku hotelowego oraz czegoś na kształt kameralnego osiedla bungalowów położonego wśród palm i sosen piniowych. Tam właśnie mieliśmy nasz pokój. O ile dostanie się do hotelu nie nastręcza żadnych trudności to już do niektórych domków może. Są one położone na dość stromym wzgórzu, a podejście nie należy do najlżejszych. Domki numerowane są od numeru alejki. Numery zaczynają się od 0XX – te znajdują się na samej górze. Niżej są domki 0XX-1XX, w kolejnej alejce 2XX – tutaj byliśmy my, i tak dalej. Na samym dole numery pokojów wyglądają następująco 12XX. Czyli im wyższy numer z przodu tym pokój znajduje się bliżej basenów i aquaparku.
Bungalow w hotelu Pine Bay
Pierwszego dnia wydawało się, że góra jest ogromna, ale z każdym dniem coraz bardziej przyzwyczajaliśmy się do różnicy poziomów. Jednak takie położenie miało również swoje zalety, a był nim widok po wyjściu na taras.
Każdy pokój ma malutki taras – w zależności od tego jak jest usytuowany jest to albo taras, albo mały balkon. Do dyspozycji jest też niewielki plastikowy stolik oraz krzesło.
Sam bungalow składa się z dwóch pokoi. Przy wejściu od razu znajdują się dwa pojedyncze łóżka, natomiast w drugim pokoju stoi duże dwuosobowe łóżko. Pokoje wyposażone są w telewizor z telewizją satelitarną. Z polskich programów dostępna była TV Polonia. Do dyspozycji jest również mała lodówka i tutaj uwaga – codziennie uzupełniany jest zapas wody i coli zero w puszkach. Był to fajny dodatek, z którego chętnie korzystaliśmy. Serwis pokojowy jest codziennie, ale ogranicza się głównie do poprawienia pościeli na łóżku i wymiany ręczników, niemniej nam to w zupełności wystarczało.
W łazience jest oczywiście toaleta, wanna, umywalka oraz zestaw kosmetyków: cztery mydła, cztery szampony i cztery kremy nawilżające. Ząb czasu odcisnął piętno na wyposażeniu łazienki i przydałby się tam może niekoniecznie remont, ale na pewno odświeżenie wnętrza.
Oba pokoje miały coś na kształt klimatyzatorów… ale przyznam, że z nich byliśmy średnio zadowoleni. Umiejscowione są pod oknami i widać, że mają swoje lata. Trochę chłodziły to fakt, ale nie były ani wydajne ani ciche. Wieczorami woleliśmy otworzyć okna, tym bardziej, że były w nich moskitiery, niż słuchać głośno wyjących wiatraków z klimatyzacji. Muszę też dodać, że w ciągu dnia jest dość głośno, a to za sprawą owadów mieszkających w tym parku. Jednak wszystko cichnie wraz z nadejściem nocy.
Nad baseny i do aquaparku można było skrócić drogę i zejść po schodkach pomiędzy bungalowami.
Restauracje
W hotelu skorzystaliśmy z 3 restauracji. Największa, w której serwowane są śniadania, obiady i kolacje znajduje się przy głównym hotelu i tam wybór dań jest bardzo duży. Szczerze mówiąc to korzystaliśmy z tej restauracji praktycznie tylko podczas kolacji. Dosłownie kilka razy byliśmy na śniadaniu i obiedzie. Dlaczego? Z wygody. Rano woleliśmy po prostu pospać. Po drodze na basen zaglądaliśmy tam, co prawda, na późne śniadanie ale to raczej symbolicznie, żeby złapać jakąś drobną przekąskę i napić się herbaty.
Minus jaki muszę dać głównej restauracji to makabryczny wręcz tłum na kolacji. Liczba osób była zatrważająca, a liczba stolików zdecydowanie za mała. Znalezienie wolnego miejsca żeby usiąść zajmowało czasem dobrych kilka minut. Niemniej jeśli już się znalazło stolik to wszystko inne było jak najbardziej w porządku.
O wiele bardziej przypadła nam do gustu mniejsza restauracja Panorama, która znajdowała się przy aquaparku. Z tym, że wybór był tu mniejszy no i jedzenie było całkowicie inne, niż w głównej restauracji. Za to dzieciaki były bardzo zadowolone. Może dlatego, że był to typowy fast food – nuggetsy z kurczaka, frytki, pizza, hamburgery, krążki cebulowe… idealnie zbilansowana dieta, nie ma co. Niemniej wystarczyło to aby się najeść i co najważniejsze, nie musieliśmy wspinać się pod górę. Wystarczyło przejść 100 metrów z basenu do restauracji, zjeść i wrócić do wody. Były też owoce – arbuzy, melony, czereśnie, morele, jabłka. Do tego oczywiście napoje oraz dostępny w lodówkach ajran czyli tradycyjny turecki napój przygotowywany z jogurtu oraz wody, a także niegazowana woda w butelkach. Podobne dania serwowano w restauracji przy basenie hotelowym.
Jedzenie oceniam na piątkę z plusem. Wybór był bardzo duży, a potrawy smaczne. Od ryżu, przez makarony, mięsa, grilla, warzywa, sałatki, owoce aż po desery. Moje serce skradły baklawa oraz tradycyjna turecka herbata, którą podczas wyjazdu piłem hektolitrami… gdyby tylko nie ten tłok. No ale nie zamierzam marudzić, bo byłoby to po prostu niesprawiedliwe.
Podczas pobytu każdemu przysługuje również jedna kolacja w restauracji – a’la carte. Do wyboru są bodajże 4 rodzaje kuchni, ale my, co oczywiste, zdecydowaliśmy się na kuchnię turecką i był to strzał w 10! Lepiej wybrać nie mogliśmy. Rezerwację zrobiliśmy na godzinę 20:00 czyli kilkanaście minut przed zachodem słońca. Kolacja podana była na tarasie restauracji Panorama. Zarówno jedzenie jak i napoje, a także klimat i widoki były zachwycające. Był to bez wątpienia najlepszy wieczór jaki spędziliśmy w hotelu Pine Bay. Bardzo zachęcam żeby spróbować, bo zarówno przystawki jak i dania główne, a także desery są przepyszne! A w akompaniamencie zachodzącego słońca smakują jeszcze lepiej.
Aquapark w Pine Bay
Aquapark nie jest przesadnie duży, w jego skład wchodzi pięć zjeżdżalni oraz brodzik ze zjeżdżalniami dla najmniejszych dzieci, mały basen oraz duży – główny basen. Na zjeżdżalniach oraz na głównym basenie są obecni ratownicy, którzy pilnują porządku, natomiast w mniejszym basenie i brodziku trzeba sobie radzić samemu.
Nam najbardziej odpowiadał mały, okrągły basen, bo był idealnie dostosowany dla dzieci, jego największa głębokość to 140 cm. Z tym, że w trzech miejscach były zrobione schodki, a na środku było coś na kształt wyspy, której głębokość miała od 50 cm do mniej więcej 90 centymetrów, także dla dzieciaków idealny. Mogły bawić się do woli. Basen ten nie tylko nam przypadł do gustu więc bywało czasami tłoczno ale nie było to tak uciążliwe jak tłumy na kolacjach.
Pomimo, że na basenach było dużo osób, zawsze udało nam się znaleźć wolne leżaki. Czasem trzeba było się przejść i poszukać, a czasem po prostu stały wolne, co może zaskakiwać bo o tej porze wszystko powinno być już dawno zajęte.
Jeśli zaś chodzi o zjeżdżalnie to trzy z nich są przeznaczone dla dorosłych i starszych dzieci. Mniejsze mogły korzystać ze zjeżdżalni kolorowej oraz żółtej. Zjeżdżalnia z pontonami przeznaczona jest dla osób, których waga przekracza 50 kilogramów. W przypadku mocniejszego wiatru atrakcja ta jest zamykana.
To co najbardziej podobało mi się na zjeżdżalniach to… widoki z wieży startowej. Były genialne.
Animacje w Pine Bay
Z dziennych animacji nie korzystaliśmy wcale. Ich program był bogaty, ale woleliśmy poszaleć w basenie i na zjeżdżalniach. Korzystaliśmy za to z animacji wieczornych, codziennie był organizowany jakiś „show”. Jedne były lepsze, inne gorsze. Nam w pamięć zapadł „Fire show”. Bardzo polecam się wybrać. Pozostałe występy jakie pamiętam to pokaz tradycyjnych tańców tureckich, pokazy cyrkowe oraz pokazy akrobatyczne.
Dla dzieci organizowane było mini disco, a wszystko to odbywało się w amfiteatrze.
Wykwaterowanie i wyjazd
Cóż, loty ułożyły się tak korzystnie, że mieliśmy praktycznie jeden dzień dodatkowo, który mogliśmy spędzić w hotelu. Oczywiście pokój musieliśmy zwolnić do godziny 12:00, a później czekać na autobus, który miał pojawić się o godzinie 0:20 – czyli już w sobotę. Niby dobrze, bo dodatkowy dzień ale też trochę słabo, bo musieliśmy sobie radzić bez pokoju. Wyszło jednak znakomicie. Po zdaniu karty, aż do wyjazdu byliśmy gośćmi hotelowymi, co oznaczało, że pozostawiono nam opaski i mogliśmy tak samo jak dotychczas korzystać ze wszystkich możliwości jakie oferuje Pine Bay. Bagaże zostawiliśmy w specjalnym pokoju, a resztę dnia i wieczór spędziliśmy na basenie, plaży, na obiedzie i kolacji czyli korzystając z ostatnich godzin pobytu.
Czy zdecydowałbym się wrócić do Pine Bay? Nie. Ale to tylko dlatego, że bardzo rzadko jeżdżę w te same miejsca, wolę poznawać nowe. Natomiast sam hotel jest godny polecenia. My byliśmy bardzo zadowoleni pod każdym względem.
Nasz wyjazd to nie tylko pobyt w hotelu. Odwiedziliśmy również pobliskie miasteczko Kusadasi. O tym jak dostać się do miasta, kiedy jest bazar i co warto kupić przeczytacie tutaj – https://enjoythetravel.pl/turcja-kusadasi-co-zobaczyc-informacje-praktyczne/
Świetny hotel, byłam w czerwcu. Opis petarda 😀
Również byliśmy w tym roku i podpisuję się pod artykułem. Dokładnie takie same odczucia. My tylko w przeciwieństwie do autora mieliśmy łazienkę po remoncie 😉