Polska. Pieniny na weekend
Pieniny to zdecydowanie moje ulubione góry – pewnie dlatego, że przyjeżdżałem tutaj od dzieciaka na zielone szkoły. Nie są może tak majestatyczne jak Tatry, ale niewątpliwie mają swój urok. Jest w nich coś takiego co sprawia, że chcę tutaj wracać.
Nie pamiętam nawet ile razy byłem w Pieninach, ale nigdy nie było okazji żeby wejść na Sokolicę. W tym roku postanowiłem to zmienić. I tak oto głównym celem weekendowego wyjazdu był właśnie ten szczyt. Ale, że sama Sokolica to za mało postanowiłem również przejść się Sokolą Percią i po raz kolejny wejść na Trzy Korony.
Kika razy byłem w Szczawnicy i zawsze tam nocowałem. W tym roku postanowiłem wypróbować Krościenko, głównie dlatego, że bliżej stąd na szlak na Sokolicę. Cała moja wycieczka rozpoczęła się w piątek w Warszawie. Najpierw pociąg do Krakowa (pozdro dla ekipy wracającej ze Spały), a z Krakowa autobus do Krościenka. Na miejscu byłem po 22, czyli na spokojnie można się ogarnąć i w sobotę ruszyć w góry.
Wybrałem zielony szlak, który prowadzi bezpośrednio na Sokolicę. Nim najszybciej można dostać się na szczyt.
Początek szlaku to rynek w Krościenku, przez kilka minut idzie się ulicą, natomiast później ulica zamienia się w drogę prowadzącą wzdłuż Dunajca. I mimo, że nie wchodzi się jeszcze w góry to można już poczuć zupełnie inny klimat. Dunajec robi robotę.
Jednak spacer po płaskim nie trwa zbyt długo, po chwili trzeba zejść z drogi już na szlak. Czytałem wcześniej, że jest to dość strome podejście… i faktycznie jest strome. Można się porządnie zmęczyć, ale za to po mniej więcej godzinie jest się przy na Przełęczy Sosnów. Tutaj trzeba odbić w lewo na niebieski szlak by po kilku minutach znaleźć się przy kasie, w której kupuje się bilet uprawniający do wejścia na szczyt. Bilet normalny kosztuje 5 PLN, ulgowy 2.50 a dzieci do lat 7 wchodzą bezpłatnie. Widok z Sokolicy wart jest każdych pieniędzy, robi wrażenie. Pieniny szczególnie jesienią wyglądają imponująco. Lasy to mieszanka drzew liściastych i iglastych na zboczach gór jest szalenie kolorowo i wygląda to genialnie. Na szczycie rośnie też najsłynniejsza Polska sosna. Jej zdjęcia są wszędzie i nie sposób pomylić tego drzewa z żadnym innym. Jak informują tablice najstarsze z sosen na Sokolicy mają ponad 500 lat. No ale widok i okolica to jedno, a sam szczyt to już zupełnie inna bajka. Jest to bardzo popularny cel dla turystów w Pieninach więc na Sokolicy jest po prostu cholernie tłoczno. Czar trochę pryska, ale nie jest to na tyle irytujące, żeby przesłoniło pozostałe wrażenia.
Główny cel zrealizowałem mogłem więc ruszyć dalej. Zaplanowałem sobie dość ambitną trasę czyli: Krościenko – Sokolica – Sokola Perć – Trzy Korony – Krościenko. Łącznie ponad 13 kilometrów po górach. Z Sokolicy na Trzy Korony idzie się tak zwaną Sokolą Percią. Na szlaku pojawia się informacja, że jest to eksponowana trasa, ale szczerze mówiąc myślę, że to określenie trochę na wyrost. Jest kilka miejsc gdzie faktycznie tak jest, ale szlak jest w moim odczuciu bardzo bezpieczny. Są też na nim w niektórych miejscach trudniejsze momenty, gdzie gdyby nie barierki trzeba byłoby pomagać sobie rękoma, ale to tylko dodaje uroku tej trasie. Natomiast w przeważającej części idzie się lasem. Trochę w górę, trochę w dół – normalnie jak to w górach ale bez jakichś ekstremalnych trudności.
Po około 2 godzinach dociera się do rozwidlenia, przy czym obie drogi prowadzą do Trzech Koron. Jedna to szlak niebieski przez Zamkową Górę, druga przez Przełęcz Szopską. Droga niebieska jest dłuższa i bardziej wymagająca… zgadnijcie, którą wybrałem. Niestety Zamek Pieniny – czyli genialny punkt widokowy jest zamknięty do odwołania, a to z powodu zawalenia się stropu. Zatem nie zatrzymuję się i idę. Chociaż idę to mocne słowo – powoli przemieszczam się w górę. Dopada mnie pierwszy kryzys – nogi już bolą, ale nie ma drogi odwrotu. No zwyczajnie nie da się zawrócić. To znaczy da się, ale to byłoby głupie bo bliżej mam na Trzy Korony niż do zejścia na Polanę Wyrobek. Za to widoki wynagradzają wszystko.
Po kilkunastu minutach docieram na Trzy Korony – jako, że mam już bilet wchodzę od razu na specjalną kładkę, która prowadzi na szczyt. Tutaj podobnie jak na Sokolicy – mnóstwo ludzi. Do wejścia na szczyt – kolejka, ale idzie dość sprawnie.
Widok z góry jest obłędny. Widać nie tylko Pieniny, ale w oddali na horyzoncie ukazują się Tatry. Całość robi ogromne wrażenie. Niby widziałem to już parę razy ale za każdym działa tak samo.
Po zejściu z Trzech Koron robię pierwszy tak naprawdę dłuższy odpoczynek. Schodzę na jedno z moich ulubionych miejsc w Pieninach – na łąkę pod Trzema Koronami, a że słońce przyjemnie grzeje nie mam ochoty ruszać się dalej. To idealna miejscówka, żeby odpocząć i coś zjeść.
Po godzinie zbieram się jednak w sobie i rozpoczynam drogę w dół do Krościenka. Szlak prowadzi już tylko w dół i idzie się dosyć przyjemnie, głównie lasem, choć co jakiś czas są polany, które przy zachodzącym słońcu wyglądają wręcz bajkowo.
Chwilę po 18 jestem już w Krościenku i tutaj kończę swoją całodzienną wycieczkę. Tak wyglądała trasa, którą pokonałem. Muszę przyznać, że jak na mnie to była dość ambitna, a zakwasy po marszu miałem przez 2 kolejne dni.
A jeśli chodzi o koszty to chciałem aby był to jak najbardziej budżetowy wyjazd – czyli po taniości i według mnie – udało się.
Pociąg z Warszawy do Krakowa (TLK) – 60 PLN
Autobus z Krakowa do Krościenka – 22 PLN
Autobus z Krościenka do Krakowa – 22 PLN
Pociąg z Krakowa do Warszawy (InterCity bez miejscówki) – 64 PLN
Nocleg – 81 PLN.
Łącznie wyjazd na weekend kosztował mnie 249 PLN.
2 thoughts on “Polska. Pieniny na weekend”
Comments are closed.