Singapur – Miasto Lwa. Informacje praktyczne
Singapur to podróżnicze marzenie wielu osób. Państwo – miasto słynące z ładu, porządku oraz rozwoju technologicznego. Zachwyca miejską zielenią, która współgra idealnie z nowoczesnymi budynkami. Jest to jedno z najbardziej rozwiniętych państw na świecie, a turystom, pomimo, że powierzchnia Singapuru jest niewielka, ma do zaoferowania wiele.
Logistyka
Pod względem logistycznym Singapur zaliczyłbym do bardzo łatwych destynacji. W tej chwili kursują bezpośrednie połączenia z lotniska w Warszawie, poruszanie się na miejscu także jest bardzo proste. Językiem urzędowym jest angielski, także bez problemu da się wszędzie porozumieć. Mówi się też, że Singapur jest najlepszym z krajów do tego aby po raz pierwszy wybrać się do Azji. Można poczuć inną kulturę, ale mimo wszystko jest tutaj pod każdym względem najbliżej do warunków jakie znamy z Europy.
Lot do Singapuru
Muszę przyznać, że to najmniej przyjemna część podróży. Lot jest długi, męczący i kosztowny. Bilety kosztują powyżej 2 000 PLN, a sama podróż w najkrótszym wariancie – czyli przy locie bezpośrednim trwa około 12 godzin. Ja leciałem z przesiadką w Katarze, co wydłużyło podróż, ale jednocześnie dało mi chwilę żeby się rozprostować i pospacerować po lotnisku w Doha. Ostatecznie moja podróż do Singapuru trwała ponad 16 godzin. Powrót czasowo wyglądał podobnie i muszę przyznać, że byłem po tych lotach zmęczony.
Niemniej były też zalety. Po raz pierwszy leciałem wtedy nocą nad chmurami burzowymi – błyskawice oglądane z góry robią niesamowite wrażenie. Podczas lotu do Kataru po raz pierwszy także leciałem nad polami naftowymi. Widziałem płonące szyby, a zapach palącej się ropy czuć było nawet w samolocie. Czegoś takiego się nie spodziewałem.
Lotnisko w Singapurze – Changi
Po wylądowaniu na lotnisku w Changi od razu widać, że jest to najlepsze lotnisko na świecie. Mnóstwo zieleni, duże przestrzenie, doskonałe oznakowanie. Byłem zauroczony, a nawet nie wyszedłem jeszcze poza budynek. Pierwsza rzecz jaką należy zrobić po wylądowaniu to wypełnić druczek, który następnie podaje się przy kontroli. Druczki są dostępne na stojakach przed bramkami z kontrolą paszportową. Wpisuje się na nich swoje dane, a także miejsce, w którym się zatrzymamy podczas wizyty w Singapurze. W to miejsce na blankiecie wystarczy wpisać nazwę hotelu.
Z lotniska do centrum jeździ zielona linia metra. Po drodze trzeba się przesiąść na stacji Tanah Merah, ale przesiadka wygląda tak, że z jednej strony peronu przechodzimy na drugą i wsiadamy w pociąg.
Komunikacja miejska
Komunikacja miejska w Singapurze jest rewelacyjnie rozwinięta. Metrem oraz autobusami da się dojechać w praktycznie każde miejsce. Przejścia podziemne są bardzo dobrze oznaczone. Tak naprawdę czasami nawet nie trzeba wychodzić na powierzchnię aby dostać się do wybranego miejsca. Niewątpliwie jest to zaleta, ponieważ wszystkie przejścia są klimatyzowane.
Po przyjeździe od razu na lotnisku można kupić kartę, która będzie służyła do płacenia za przejazdy. Na dłuższy pobyt – ja tak zrobiłem – warto zainwestować w kartę EZLink (wymawia się izilink). Kosztuje ona 12 dolarów z czego 5 pobieranych jest jako opłata za kartę, a 7 dolarów to środki na przejazdy. Karty używa się przy wsiadaniu i wysiadaniu z komunikacji miejskiej. Opłaty pobierane są automatycznie i zależą od przejechanego dystansu. Kartę doładować można w automatach na stacjach metra.
Klimat
Singapur znajduje się w obszarze klimatu tropikalnego, co sprawia, że praktycznie przez cały rok średnia temperatura oscyluje tutaj pomiędzy 26 a 27 stopni Celsjusza. Przez cały rok można także spodziewać się deszczy. Nawet podczas pory tak zwanej suchej musicie być gotowi na to, że zacznie padać. Pytaniem jest nie – czy będzie padać, ale – kiedy będzie padać.
Ja odwiedziłem Singapur w maju – czyli teoretycznie w jednym z najsuchszych miesięcy, a i tak doświadczyłem tropikalnych deszczy. Zazwyczaj padało wieczorem więc nie było to mocno uciążliwe, ale opadów można spodziewać się o dowolnej porze dnia i nocy. Warto być na to przygotowanym.
Przygotowani na pewno są mieszkańcy oraz władze tego malutkiego państwa, a to dlatego, że bardzo duża część chodników w Singapurze wygląda jak na zdjęciu poniżej. Są po prostu zadaszone. Na niektórych, tak jak przy tym, zamontowane są także wiatraki. Byłem zszokowany, a jednocześnie chętnie korzystałem z tego przejścia.
Weźcie też pod uwagę temperatury, przy niemalże 30 stopniach i opadach deszczu powietrze jest tutaj szalenie wilgotne. Praktycznie pocicie się stojąc. Najbardziej odczułem to na wyspie Pulau Ubin, gdzie po kilku godzinach jeżdżenia rowerem, dość rekreacyjnego jeżdżenia dodam, byłem cały mokry… i to nie od deszczu.
Singapur leży bardzo blisko równika, co sprawia, że doba niemalże idealnie jest podzielona pomiędzy dzień i noc. Widno robi się około siódmej rano, a ciemno, mniej więcej około dziewiętnastej.
Waluta
W Singapurze obowiązującą walutą jest dolar singapurski. Jeden dolar singapurski kosztuje około 2,80 PLN. Na miejscu nie ma najmniejszego problemu z płatnościami kartą, czy wypłatą pieniędzy z bankomatów. Pieniądze wypłacałem kilkukrotnie, także wiem, że jeśli wypłacaliście kiedykolwiek pieniądze z bankomatu za granicą, to poradzicie sobie również w Singapurze.
Jadąc do Singapuru przezornie zaopatrzyłem się na start w 100 dolarów, na tak zwane pierwsze wydatki. Wcześniej oczywiście poszukałem i znalazłem kantor w Warszawie, gdzie dostałem tę walutę. Natomiast jeśli nie uda Wam się nigdzie kupić singapurskich dolarów, to spokojnie wypłacicie pieniądze w bankomacie na lotnisku. Możecie też mieć ewentualnie dolary amerykańskie, albo euro, które bez problemu wymienicie w kantorze.
Zakazy
Sinagapur słynie z bardzo dużej liczby zakazów i jeszcze surowszych kar, włącznie z karą śmierci. Nie demonizowałbym jednak tego kraju. Żeby zasłużyć sobie na karę, naprawdę trzeba się mocno postarać. Podczas mojego pobytu ani razu nie spotkałem się z sytuacją, w której ktoś byłby w jakikolwiek sposób „złapany” na łamaniu zakazu.
Co ciekawsze zakazy jakie panują w Singapurze to: zakaz żucia gumy – tak w Singapurze guma do żucia jest zakazana, zakaz wnoszenia durianów (owoce o charakterystycznym mocnym zapachu) do metra, zakaz spożywania posiłków i napojów w metrze, zakaz używania narkotyków, zakaz palenia w miejscach do tego nie przystosowanych.
Za łamanie powyższych kar stosuje się bardzo wysokie kary pieniężne, sięgające nawet kilku tysięcy dolarów. Wolałem nie sprawdzać, byłem bardzo porządnym, przestrzegającym przepisów, zdyscyplinowanym turystą.
Mieszkańcy
W Singapurze trudno wskazać jest dominującą nację. Jest to prawdziwa mieszanka narodowościowa. Mieszkańcy bez względu na pochodzenie są bardzo przyjaźnie nastawieni do turystów i pomocni.
Najbardziej zapamiętałem starszą Panią – poprosiłem ją o pomoc w wyborze duriana, czyli specyficznego owocu, z którego słynie Singapur. Bardzo chętnie wskazała, który durian jej zdaniem będzie najlepszy, i którego powinienem spróbować. Faktycznie – był dobry, co w ich przypadku jest dość rzadko spotykane. Nie raz również zdarzało się, że jadłem przy stoliku z lokalsami, czy to w dzielnicy chińskiej czy indyjskiej. Bardzo interesowało ich skąd jestem, a gdy słyszeli Poland, pytali co to za kraj i gdzie leży. Chętnie też opowiadali o swoich krajach… szczególnie o Indiach.
Bezpieczeństwo
W moim odczuciu Singapur jest bardzo bezpiecznym miejscem… choć oczywiście jak wszędzie, są lepsze i gorsze dzielnice. Nocowałem w dwóch miejscach. Pierwszym był elegancki, hotel w biznesowej dzielnicy Clark Quay, natomiast drugim… jednogwiazdkowy hotel w dzielnicy Geylang. Różnica była gigantyczna. W zasadzie to ciężko nawet porównać i hotele i dzielnice. Ale muszę przyznać, że zarówno w jednym jak i drugim miejscu czułem się bezpiecznie, choć okolica, warunki i ludzie byli zupełnie inni.
W Singapurze podobnie jak i w innych miejscach na świecie, po prostu trzeba na siebie uważać, ale w mojej opinii jest to jedno z najbezpieczniejszych państw/miast jakie kiedykolwiek odwiedziłem.
Jedzenie
Na koniec zostawiłem moją ulubioną kategorię. Uwielbiam próbować lokalnych przysmaków i zawsze stanowi to elementarną część moich wyjazdów. Pod tym względem w Singapurze czułem się jak w raju!
Mnogość kultur, a tym samym kuchni i smaków jakie mieszają się w tym niewielkim państwie potrafi oszołomić. Próbowałem lokalnych dań, chińskich, indyjskich, mięsnych, wegetariańskich, owoców morza, najróżniejszych lokalnych owoców, było to fantastyczne doświadczenie.
Stołowałem się jedynie na ulicy, tam gdzie jedli lokalsi. Wyjątkiem była służbowa kolacja w eleganckiej restauracji, a poza tym tylko food centers czy też hawker centers (miejsca z jedzeniem na otwartym powietrzu) z niewielkimi stoiskami. Jedzenie tam jest fenomenalne, a ceny bardzo przystępne. W restauracjach tego nie doświadczycie.
Jadłem na ulicy w dzielnicy biznesowej, indyjskiej, chińskiej, w szemranej okolicy w Geylang i nigdzie niczym się nie zatrułem, a smaki wspominam do dzisiaj. Szczególnym sentymentem darzę Boon Tat Street, bo tam zjadłem swoją pierwszą kolację w Singapurze… i z miejsca stałem się wielbicielem satay, czyli niewielkich szaszłyków podawanych z sosem orzechowym, i food centers.
1 thought on “Singapur – Miasto Lwa. Informacje praktyczne”