Misja: Korona Gór Polski #4 – Waligóra
Waligóra jest najwyższym szczytem Gór Kamiennych. Wysokość tej góry to to 936 m n.p.m. Wśród szczytów należących do Korony Gór Polski, pod względem wysokości, znajduje się na dziewiętnastym miejscu. Oznacza to, że tylko dziewięć innych wierzchołków jest niższych.
Bez wątpienia będzie to góra, którą udało nam się zdobyć w ekspresowym tempie. Od wyruszenia na szlak do momentu kiedy stanęliśmy na szczycie minęło maksymalnie 20 minut. Jak to zrobiliśmy? Dokładnie tak jak większość osób zdobywających Koronę.
Na Waligórę prowadzi tylko jeden, żółty szlak. Jednak szczyt można zdobyć od strony północnej bądź południowej. Jest to o tyle istotne, że podejście od strony północnej jest znacznie bardziej wymagające i tą też opcję wybraliśmy.
Początek naszej trasy to bardzo klimatyczne miejsce. Wyruszaliśmy bowiem spod schroniska Andrzejówka, gdzie na parkingu można zostawić samochód. Kilkadziesiąt metrów za schroniskiem znajduje się Przełęcz Trzech Dolin. Zbiega się tutaj bardzo wiele szlaków turystycznych, co czyni ją bardzo popularnym miejscem zarówno w sezonie jak i poza nim. Jeśli słyszeliście o narciarskim biegu Gwarków, to odbywa się on właśnie w okolicy Przełęczy Trzech Dolin.
Nas jednak przede wszystkim interesowało zdobycie Waligóry, więc ruszyliśmy przed siebie żółtym szlakiem. Przez 200 metrów biegnie on razem ze szlakiem niebieskim łagodnie w górę, by rozejść się w punkcie zwanym „Pod Waligórą”.
Jest to też ostatnia szansa aby przemyśleć decyzję o podejściu. Szlak niebieski odbija w prawo, a podejście jest łatwe, przyjemne i łagodne. Łączy się on później ze szlakiem żółtym „Pod Suchawą” i stamtąd już żółtym szlakiem można wejść na Waligórę od strony południowej. Natomiast szlak żółty, czyli nasza trasa, prowadzi na wprost i jest to strome podejście.
Na szlaku zaskoczyły nas dość duże pozostałości śniegu, a byliśmy na początku kwietnia i takich atrakcji się nie spodziewaliśmy. Trasa pomimo, że krótka była, można powiedzieć, wymagająca. I muszę przyznać, że patrząc na to jakie problemy mieli schodzący nią turyści, to wchodzenie było dużo lepszym wyborem.
Szlak prowadzi praktycznie cały czas na wprost w górę, także nie sposób się na nim zgubić. Po kilku minutach od startu można cieszyć się kolejnym szczytem w kolekcji.
Samo zdobycie Waligóry to jednak było dla nas zbyt mało. Postanowiliśmy urozmaicić i wydłużyć sobie wyprawę w Góry Kamienne. Pogoda dopisywała humory także więc ruszyliśmy dalej szlakiem żółtym, a naszym nowym celem stał się Zamek Radosno, a w zasadzie to jego ruiny.
Żółty szlak tuż za szczytem prowadzi łagodnie w dół lasem by później wyjść na ubitą szutrową drogę.
Drogą docieramy do rozdroża”Pod Waligórą”. Jest to charakterystyczne miejsce – znajduje się tutaj przecięcie kilku szlaków, my natomiast idziemy dalej żółtym szlakiem… na wprost. Szlak prowadzi w dół, a po prawej stronie przyjemnie szumi strumień.
Na drodze korzystając z resztek śniegu zrobiliśmy krótki przystanek na ulepienie bałwana. Nie mogliśmy przepuścić takiej okazji, tym bardziej, że możliwość ulepienia bałwana w kwietniu nie zdarza się często.
Na końcu szlaku wyszliśmy na łąkę, na której akurat rozkwitał podbiał. Mnóstwo białych kwiatów wyglądało bajkowo. Zdjęcia ani trochę nie oddają tego jak wyglądało to wszystko na żywo.
Następnie na skrzyżowaniu szlaków należy odbić w lewo i iść drogą w górę. Jest to mniej atrakcyjny odcinek trasy i widać na nim ogrom zniszczeń a także pracy jaką jeszcze trzeba będzie włożyć aby doprowadzić szlak do normalnego stanu. Obecnie był on rozjeżdżony jakimś dużym sprzętem.
Niemniej szlak po kilku minutach doprowadził nas do celu, czyli zamku Radosno.
Najciekawsza w nim jest jego historia dlatego bardzo zależało nam, żeby go zobaczyć. Otóż zamek powstał w mrokach średniowiecza, w XIV wieku. Położony był na wzniesieniu dzięki czemu zapewniał znakomity widok na okolicę. Początkowo prawdopodobnie służył Bolkowi I – księciu świdnicko – jaworskiemu. Później budynek przechodził często z rąk do rąk. Ostatnimi jego mieszkańcami byli rozbójnicy, którzy zagrażali okolicznym ziemiom. W związku z tym pod koniec XV wieku zamek został zdobyty, a następnie zniszczony przez wojska starosty wrocławskiego. Do naszych czasów przetrwała wieża, która jest najstarszą częścią warowni. Trzeba przyznać… kawał historii.
Aby podążać dalej szlakiem należy wrócić kilkanaście metrów, a następnie kierować się w dół, w kierunku rzeczki. My tutaj popełniliśmy błąd, bo zamiast przekroczyć strumień i wejść na szlak na górę, poszliśmy z biegiem strumienia. Na szczęście jest to spokojna rzeczka, także bez większych trudności dotarliśmy do łąki oraz drogi, która doprowadziła nas do skrzyżowania szlaków żółtego i zielonego „Pod Krzywuchą”.
Charakterystycznym miejscem jest wiata – „Chatka Marianka”. Tutaj odbiliśmy na szlak zielony, który doprowadził nas ponownie do Schroniska Andrzejówka. To był koniec naszej trasy, ale nie koniec atrakcji. Czekała na nas jeszcze wizyta w schronisku, aby wbić pieczątki w książeczkach Korony Gór Polski.
Wnętrze nas zauroczyło! Jest utrzymane w bardzo klimatycznym stylu. Mam wrażenie, że niewiele tam się zmieniło od czasu jego powstania. Samo schronisko istnieje od 1933 roku i należy do najlepszych schronisk w Polsce. W 2013 roku wygrało nawet ranking prowadzony przez Magazyn Turystyki Górskiej „n.p.m.”. Jest to punkt obowiązkowy jeśli będziecie zdobywać Waligórę. My zdecydowaliśmy się na chwilę odpoczynku i drobnej przekąsce. Niemniej można tutaj spokojnie zjeść solidny obiad. Koniecznie zajrzyjcie.
Nasza trasa wyglądała tak:
Start szlaku: Schronisko Andrzejówka
Koniec szlaku: Schronisko Andrzejówka
Podejście: szlak żółty
Zejście: szlak żółty, powrót – szlak zielony
Czas przejścia: 1 godzina 40 minut
Łączna długość trasy: 4,8 kilometra
Suma podejść: 308 metrów
Suma zejść: 308 metrów
1 thought on “Misja: Korona Gór Polski #4 – Waligóra”