Gruzja: Gergeti – Cminda Sameba – treking w stronę lodowca Ordzweri (Gergeti) i góry Kazbek

Cminda Sameba był najważniejszym punktem mojego wyjazdu. Ten prawosławny opuszczony klasztor, położony na wzgórzu jest niemalże symbolem Gruzji. Zdjęcia, które można znaleźć w internecie robią niesamowite wrażenie. Niewielka charakterystyczna budowla, na tle majestatycznych gór to sceneria niczym z filmu, dlatego bardzo zależało mi, żeby zobaczyć to wszystko na żywo. Zdradzę tylko, że nie zawiodłem się.

Jak dojechać?
To akurat nie jest żaden problem. Z Tbilisi bardzo łatwo znaleźć transport do Stepancminda czyli Kazbegi. Miejscem, z którego odjeżdżają marszrutki, taksówki czy prywatne vany jest stacja metra Didube. Po wyjściu z peronu, trzeba kierować się na lewo schodami w dół, a następnie skręcić w prawo, w krótki tunel czy też przejście podziemne. Po wyjściu z niego wejdziecie na bazar i tam już nie da się nie znaleźć transportu. Na pewno usłyszycie „Kazbegi, Kazbegi” i odpowiedni ludzie zaprowadzą Was gdzie trzeba.

Do Kazbegi można dojechać na trzy sposoby – zdecydować się na opcję najtańszą – czyli marszrutkę, można pojechać luksusowo – ceny nie znam – taksówką, albo zrobić tak jak ja czyli zapłacić dwa razy więcej niż za marszrutkę, choć powiedzmy sobie szczerze – nie są to ogromne pieniądze bo koszt to 20 lari, i dojechać na miejsce siedmioosobowym vanem – Mitsubishi Delica.

Jest to bardzo popularne auto, szczególnie w górskich rejonach, nie dość, że wygodne to jeszcze z napędem 4×4, chociaż latem i tak nikt nie włącza 4×4, i silnikiem, który mojemu kierowcy pozwalał z łatwością mijać na trasie dowolne auta – począwszy od ciężarówek, a na typowych terenówkach kończąc. Może dodam jedynie, że kierowca, z którym jechałem miał doświadczenie z imprez off roadowych, bo aktywnie jeździ chociażby w… Polsce. I skrzętnie z tego doświadczenia korzystał, co niekiedy przyprawiało o mocniejsze bicie serca – szczególnie podczas wyprzedzania na górskich serpentynach.

Mimo ekstremalnej jazdy uważam, że to był znakomity wybór. Jakie były zalety tego środka transportu? Było ich kilka. Po pierwsze klimatyzacja, po drugie komfort i czas podróży, a po trzecie i najważniejsze po drodze zatrzymywaliśmy się w „turystycznych miejscach” na kilkuminutowe zwiedzanie. Były to chociażby Jezioro Żinwalskie.

Twierdza Ananuri – po której mogliśmy chwilę pospacerować – da się np. wejść do wieży i zobaczyć jak wygląda w środku, platforma widokowa przed Gudauri czy miejsce z którego wypływa woda z dużą ilością minerałów.

Jest to świetna opcja i bardzo ją polecam, bo z typowego transportowego charakteru przejazd staje się atrakcyjną wycieczką. Do Kazbegi jedzie się oczywiście słynną Gruzińską Drogą Wojenną, co samo w sobie jest niesamowitym przeżyciem. A czemu? Bo po drodze mamy między innymi takie widoki.

Nocleg
Miejsce na nocleg wybierałem będąc w Tbilisi i zrobiłem to bardzo starannie. Zależało mi przede wszystkim na tym, żeby było blisko na szlak do Cminda Sameba oraz oczywiście, żeby nie było drogo. Zdecydowałem się na Ineza Guest House i po raz kolejny był to świetny wybór. Dom Pani Inezy leży w miejscowości Gergeti, tuż przy drodze w stronę klasztoru, troszkę trzeba się naszukać, bo skręt w uliczkę wygląda niemalże jak wejście na budowę, ale później jest już łatwo trafić. Dostałem bardzo przytulny jednoosobowy pokój.

Plan na kolejny dzień był taki, żeby wyruszyć przed 6 rano, a po południu wrócić do Tbilisi na nocny pociąg do Zugdidi. Ci którzy mnie znają wiedzą, że szósta rano to dla mnie nieludzka pora i żebym wstał tak wcześnie powód musi być naprawdę istotny. Dodatkowo wieczorem zależało mi, żeby obejrzeć mecz futbolu – akurat rozgrywany był finał, także zdecydowałem, że nigdzie już nie będę tego dnia chodził.

Kolację postanowiłem zjeść u właścicielki. Przyjemność kosztowała dodatkowe 25 lari więc jak na gruzińskie standardy wydawało mi się, że to dość drogo, jednak późniejszy posiłek był absolutnie wart swojej ceny. Dostałem prawdziwie domową gruzińską kolację. Sałatkę z pomidorów, ogórków z dodatkiem kolendry. Specyficzną zupę, później dowiedziałem się, że to tradycyjna gruzińska zupa czikhirtma – coś jak rosół ale z dodatkiem cebuli, roztrzepanych żółtek jaj oraz słusznymi porcjami kurczaka, do tego domowe katchapuri oraz wino Kindzmarauli. Był to chyba najlepszy posiłek jaki zjadłem podczas wyjazdu.

Dodatkowo mój apetyt rósł z minuty na minutę, bo w pokoju czułem zapachy dochodzące z kuchni, kiedy pani Ineza przygotowywała jedzenie. Wi-Fi działało znakomicie, także najedzony i wypoczęty mogłem spokojnie obejrzeć mecz i nabrać sił na wyprawę w góry.

Gergeti – Cminda Sameba – treking w stronę Kazbeku
Tak jak planowałem rano wstałem bardzo wcześnie i jeszcze przed szóstą wyruszyłem na szlak. Początek drogi to nic specjalnego. Trasa wiedzie drogą wśród zabudowań. 

Idzie się do momentu, w którym następuje rozwidlenie. Można iść albo w prawo albo w lewo. Początkowo chciałem podejść drogą dla samochodów – czyli skręcić w prawo, ale starszy życzliwy mieszkaniec wioski wskazał mi drogę w lewo. Nie dyskutowałem tylko poszedłem rekomendowaną przez staruszka drogą.

Punktem w stronę którego należy się kierować jest zniszczona wieża oraz parking przez, który trzeba przejść. Dalej prowadzi już ścieżka w górę, na której nie sposób się zgubić. Podejście jest dość wymagające, ale widoki po drodze są miłym przedsmakiem tego co czeka później.

Po około 45 minutach marszu byłem już na górze. Na trasie nie spotkałem absolutnie nikogo, co może nie jest aż takie dziwne, biorąc pod uwagę porę, o której szedłem.

Na górze, przy klasztorze było podobnie, także w spokoju mogłem pooglądać Cminda Sameba, choć szczerze mówiąc dużo do zobaczenia w środku nie ma.


Jeśli wybieracie się dalej na treking, dobra rada weźcie ze sobą więcej wody, niż planujecie. Na górze koło klasztoru jest źródełko, także można napełnić butelkę bo późnej wody, której będziecie się mogli napić, pomimo, że to góry, nie znajdziecie.


Podczas drogi do Cminda Sameba, przez cały czas niebo praktycznie było zakryte chmurami, jednak tuż przed siódmą wypogodziło się na tyle, aby można było obejrzeć Kazbek w pełnej krasie. W promieniach porannego słońca góra ta wyglądała niezwykle majestatycznie dominując nad wszystkim wokół. Stałem dobre kilka minut i po prostu patrzyłem się na nią. Widok muszę przyznać, że jest hipnotyzujący, a zdjęcia ani trochę nie oddają tego jak wygląda to na żywo. kazbek cminda samebaJednak to był dopiero pierwszy etap mojej wyprawy. Chciałem dotrzeć jak najdalej, pamiętając o tym, że mam mocno ograniczony czas, bo chciałem złapać marszrutkę do Tbilisi około 15. Także moje zwiedzanie, nie trwało długo. Napełniłem butelkę z wodą i ruszyłem w stronę Kazbeku.

kazbek poczatek trasyPierwszym etapem jest podejście pod wzgórze, które znajduje się na przeciwko Cminda Sameba, nie jest to problematyczne, choć jest dość stromo. Na tym etapie idzie się szlakiem, który dobrze widać na zdjęciu powyżej. Kolejna część to spacer pasterskimi ścieżkami, przy czym na trasie nie widać Kazbeku, a to dlatego, że droga prowadzi najpierw zboczem góry, a później doliną.droga kazbekTrasa jest łatwa, ale dość długa. Idzie się głównie po trawie, choć w pewnym momencie trawę zastępują kamienie. Jest to jedynie kawałek drogi ale bardzo charakterystyczny. Pomimo, że szlak nie jest oznaczony, łatwo znaleźć drogę, po prostu trzeba iść cały czas w górę w kierunku przełęczy.droga w kierunku kazebkPo drodze na jednym z kamieni na szlaku znajduje się tablica upamiętniająca trojkę Polaków, którzy zginęli podczas zejścia z Kazbeku. tablica pamiatkowa kazbekPrzed tą właściwą – przełęczą Arsha (2 940 m n.p.m.) są wcześniej dwa miejsca, które dają poczucie, że to już tu. Jednak nie ma się co łudzić. szlak na kazbekTej właściwej nie da się pomylić. Ukazujący się powoli Kazbek to znak, że już niedaleko. Na przełęczy Arsha, znajduje się mała kapliczka, a widok robi piorunujące wrażenie – widać zarówno Kazbek jak i lodowiec oraz rzekę płynącą w dole. Na przełęczy robi się też o kilka stopni chłodniej i zaczyna wiać.dojscie do przeleczy arshaprzelecz arshakazbek widok z przeleczy arsha

Z tego miejsca kierowałem się dalej w stronę stacji Saberdze – na zdjęciach jest to miejsce z budynkiem i namiotami – jak się przyjrzycie to zobaczycie je po lewej stronie, tak to te kolorowe punkty. Wiedziałem jednak, że nie dotrę aż tam, bo powoli zaczynał kończyć mi się czas, a musiałem jeszcze wrócić. Ruszyłem zatem kamienną ścieżką i dotarłem do przyjemnego wypłaszczenia, na którym zatrzymałem się żeby odpocząć. Dojście tam od wyjścia z Cminda Sameba zajęło mi trochę ponad trzy godziny. Mogłem zatem spokojnie coś zjeść, napić się i nabrać sił na powrót.kabek odpoczynekW dół szło się znacznie łatwiej i oczywiście szybciej, a widoki powiedziałbym, że były nawet lepsze, a to dlatego, że w dole widać było klasztor. cminda sameba viewPo drodze spotkałem również lokalny środek transportu, czyli tragarzy z końmi, a także pasterzy, którzy wyprowadzali swoje stado w góry. W Gruzji nie jest to nic niezwykłego, natomiast dla mnie była to miła ciekawostka.kazbek transportstado kazbekowce gruzjaPogoda przez całą drogę była znakomita, zepsuła się oczywiście w okolicy południa, kiedy pojawiły się chmury i zaczęło padać. Byłem wówczas już przy Cminda Sameba i do Gergeti miałem jeszcze około 40 minut drogi. Na szczęście tak samo szybko jak zaczął się deszcz, równie szybko się skończył. Drogę w dół pokonałem zatem suchy.

O trzynastej byłem już w Gergeti. Z właścicielką domu, w którym nocowałem ustaliłem, że po powrocie będę mógł bez problemu wziąć prysznic i przepakować rzeczy, także wykąpany i zadowolony ruszyłem w stronę głównego placu Kazbegi, aby złapać marszrutkę do Tbilisi. katchapuri kazbegiPrzed podróżą zjadłem jeszcze w lokalnej knajpie katchapuri popijając je gruzińską lemoniadą i o piętnastej siedziałem już w busie, który po 45 minutach wyruszył do Tbilisi.

Byłem wykończony ale równocześnie bardzo zadowolony, że udało mi się dotrzeć tak daleko, a dodatkowo cieszyło mnie, że trafiłem w idealną niemalże pogodę. Trasa ta jest absolutnie w czołówce górskich wędrówek, które kiedykolwiek odbyłem.


 

 
 
 
Wyświetl ten post na Instagramie.

Główny cel wyjazdu zrealizowany! I to ze sporą nadwyżką. Góry fantastyczne! ⛰ #cmindasameba #georgia #kaukaz #radekwpodrozy #likeinheaven

Post udostępniony przez Radek Gołąb (@radek.golab)

Więcej relacji z mojego wyjazdu do Gruzji znajdziecie tutaj:
Tydzień z plecakiem w Gruzji:
https://enjoythetravel.pl/gruzja-co-zobaczyc-czyli-tydzien-z-plecakiem/

Mestia i Jeziorka Koruldi
https://enjoythetravel.pl/gruzja-mestia-i-treking-do-jeziorek-koruldi/

Tbilisi
https://enjoythetravel.pl/gruzja-tbilisi-co-zobaczyc-w-jeden-dzien/

Zapraszam też na mojego instagrama.
https://www.instagram.com/radek.golab/