Egipt: Marsa Alam, Al-Kusajr, Port Ghalib

Wakacje w Egipcie były moim ostatnim letnim wyjazdem. Nastawiłem się głównie na czysty relaks – czyli hotelowy leżak i basen. Miał to być tydzień nic nie robienia. Termin wyjazdu przypadł na końcówkę sierpnia i zdecydowałem się skorzystać wyjątkowo z biura podróży, a to dlatego, że wyjeżdżałem z moją mamą i dzieciakami w wieku 6 i 7 lat. Wolałem mieć wszystko wcześniej już zorganizowane i zabookowane, tak żebym na miejscu nie musiał się niczym przejmować.

Początkowo celowałem w Turcję, niestety, albo może na szczęście nie udało mi się znaleźć tam niczego sensownego w zakładanym przeze mnie terminie wyjazdu. Ciekawą i bardzo konkurencyjną ofertę miał za to Egipt, a konkretnie biuro TUI, w którym polecano hotel Jaz Grand Resta w Marsa Alam. Co prawda niespecjalnie podobała mi się opcja czterogodzinnego lotu, ale z drugiej strony hotel wyglądał bardzo dobrze, miał niezłe opinie, cena też była akceptowalna więc w efekcie zdecydowałem się i tak oto po raz pierwszy miałem znaleźć się w Afryce.

Wylot mieliśmy wczesnym wieczorem z lotniska w Warszawie. Obyło się bez opóźnień, choć na miejscu i tak byliśmy po północy. Na szczęście dojazd do hotelu zajął nam… 15 minut. Naprawdę byłem mocno zdziwiony, że lotnisko znajduje się tak blisko. Trochę obawiałem się, że samoloty mogą przeszkadzać podczas urlopu – niepotrzebnie. Pomimo, że hotel dzieliło od lotniska zaledwie kilka kilometrów było cicho i spokojnie. Samo lotnisko w Marsa Alam, jest bardzo małe i, co ciekawe, nie jest lotniskiem państwowym – oznacza to, że przychody z niego trafiają do prywatnej kieszeni. Zostało zbudowane pośrodku niczego niemniej dojazd do niego jest błyskawiczny.

Po przylocie na miejscu czekał na nas lokalny przedstawiciel TUI, który pokazał gdzie kupić wizę. Swoją drogą to dopiero jest ciekawa sprawa. Wizy wbijane są niemalże maszynowo, podaje się paszporty i pieniądze, a za chwilę wiza już jest wklejona i można iść odebrać z taśmy bagaż. Odbywa się to błyskawicznie. Podobnie jak i transport bagaży z samolotu na taśmę. Nie wiem czy na lotnisku spędziliśmy więcej niż 30 minut od momentu lądowania.

Po wyjściu z budynku czekają autobusy z numerkami. Który numerek jest nasz dowiadujemy się ponownie od człowieka z biura. Dalej jest już prosto – wsiadamy, czekamy aż nazbierają się pozostali pasażerowie naszego autobusu i ruszamy. Transfer do Jaz Grand Resta to dosłownie 15 minut.

Hotel Jaz Grand Resta – Marsa Alam

Wcześniej nie byłem w Egipcie, nie orientowałem się jak wyglądają hotele i przeżyłem niemały szok kiedy zobaczyłem, że wjazd do hotelu jest solidnie ogrodzony. Ustawione są albo betonowe zapory, albo metalowe słupki zakotwiczone w asfalcie, a dodatkowo wszystkiego pilnuje jeszcze ochroniarz. Do tej pory nie spotkałem się nigdzie z takimi środkami ostrożności. Wszystkie inne hotele, które widziałem w Egipcie były podobnie zorganizowane, a gdzieniegdzie ochroniarz wyposażony był także w poczciwego kałasznikowa. To też w sumie było dla mnie czymś nowym, tak powszechny dostęp do broni. Byłem przyzwyczajony, że z bronią maszynową chodzi policja, wojsko, ale nie ochroniarze, czy zwykli ludzie! Z karabinami maszynowymi spotkałem się w Egipcie jeszcze kilka razy i za każdym razem niedowierzanie mieszało się z zaskoczeniem – jak to?

W hotelu po przyjeździe czekało miło zaskoczenie. Bagaże od razu zabrała obsługa i przetransportowała do naszego pokoju, natomiast my poszliśmy się zameldować. Trwało to może kilka minut i mogliśmy pójść położyć się spać. Jeśli chodzi o sam hotel to byłem z niego bardzo zadowolony pod każdym praktycznie względem. Ogólnie nie wymagam wiele, także podobałoby mi się pewnie i w gorszych warunkach, ale tutaj absolutnie niczego mi nie brakowało.

Hotel to raczej duża wioska, z zadbaną zielenią – na tyle na ile to możliwe. Są duże czyste baseny oraz dodatkowa atrakcja bar, do którego można było sobie podpłynąć i zamówić piwo czy drinka z wody. Ogromny brodzik dla dzieciaków, bardzo dobre jedzenie, super miła obsługa, żadnych problemów z leżakami czy parasolami – o dowolnej porze dnia dało się znaleźć wolne miejsca.

Naprawdę jest to miejsce godne polecenia. W pokoju codziennie mieliśmy uzupełnianą wodę w butelkach. To akurat cholernie ważne, bo nie używaliśmy praktycznie wcale wody z kranu – nawet do mycia zębów korzystaliśmy z wody butelkowanej. Kolejna zaleta – napoje z lodem można było zamawiać całkiem bezpiecznie, a to dlatego, że lód również produkowany był z wody butelkowanej.

Przed wejściem na stołówkę był płyn dezynfekujący także zachowując odpowiednią czujność udało nam się uniknąć przykrych objawów zatrucia, które jest często spotykane w Egipcie.

Animacje w hotelu niespecjalnie mnie interesowały, także nie wypowiem się czy były fajne czy nie. Na pewno działo się sporo i jeśli ktoś liczy na tego typu rozrywkę to nie sądzę aby był zawiedziony. Mnie natomiast podobało się to, że animatorzy specjalnie nie namawiali i po usłyszeniu „no, thanks” odpuszczali. Wieczorne rozrywki ograniczały się do oferty hotelu, a to dlatego, że poza hotelem nie ma tam nic. Z występów, które pamiętam – był fakir, pokaz brazylijski – samba i capoeira, grupa akrobacyjna, ogólnie dzieciakom się podobało.

Oczywiście plażę też zaliczyliśmy kilkukrotnie. Głównie żeby popływać z maską i rurką. Nawet przy brzegu, tam gdzie można wejść z plaży da się naoglądać życia morskiego do woli. Dzieciaki były zachwycone. Dla bardziej wymagających jest wejście na rafę z pomostu, ale podczas naszej wizyty tylko raz była żółta flaga, natomiast w pozostałe dni wiało nad morzem niemiłosiernie, także czerwona flaga i zakaz wejścia do wody.

I faktycznie fale przy rafie trochę przerażały. Ich siła i wielkość skutecznie mogły wybić z głowy każdemu pływanie w takich warunkach. A nawet jeśli ktoś chciałby się odważyć, to na miejscu był człowiek z hotelu, który stanowczo zabraniał wchodzenia do wody.

Poza hotelem nie ma praktycznie nic, ale oczywiście musiałem to sprawdzić, bo po dwóch dniach zaczęło mnie „nosić” i miałem ochotę zobaczyć coś więcej. W odległości mniej więcej pół kilometra od hotelu jest coś co dumnie nosi nazwę „market”, w którym zaopatrują się lokalni mieszkańcy.

A zatem zrobiliśmy sobie wycieczkę, żeby sprawdzić jak to wygląda. Cóż… sklepik jest niewielki ale ciekawsza od niego jest ta krótka droga do przejścia i okolica. Poza hotelem rzeczywistość nie wygląda już tak pięknie. Byłem zaintrygowany i chciałem więcej.

Al-Kusajr

Tak oto właśnie zdecydowałem się na wykupienie wycieczki do miasta Al-Kusajr oddalonego od Marsa Alam o około 70 kilometrów i był to strzał w 10! Miasto ma bardzo długie tradycje sięgające 5 000 lat. Kiedyś był to główny port nad Morzem Czerwonym w starożytnym Egipcie.

Obecnie, według wikipedii, zamieszkuje je około 24 tysiące osób. Jest to bardzo biedne miasteczko i widać to na ulicach. W Al-Kusajr znalazłem to co na najbardziej mnie interesowało – czyli prawdziwy Egipt. Chciałem zobaczyć jak na co dzień żyją tutaj ludzie i mam wrażenie, że mi się to udało.

Mieliśmy też chyba szczęście do przewodnika, który poza standardowym programem wycieczki – czyli meczetem i kościołem, sklepem z pamiątkami, wizytą w sklepie z perfumami i przyprawami, pokazał nam też opuszczoną fabrykę praktycznie w centrum miasteczka.

Wieczorem zabrał nas na jedną z uliczek, na której mogliśmy zrobić zakupy u lokalnych sprzedawców. Było to dla mnie niezapomniane wrażenie, móc przechadzać się wśród mieszkańców i obserwować jak funkcjonuje wieczorem „ulica”.

Z resztą nie tylko dla mnie. Młodzi również chłonęli atmosferę i z zaciekawieniem spacerowali po Al-Kusajr.

W drodze powrotnej nasz przewodnik poczęstował nas jeszcze lokalnym chlebem, który kupił 20 minut wcześniej na ulicy. Niewątpliwie była to ta część wyjazdu, która najbardziej zapadła mi w pamięci.

Port Ghalib

Nie była to jedyna wycieczka na jaką pojechaliśmy. Wybraliśmy się jeszcze do Port Ghalib czyli miasteczka wybudowanego niecałe piętnaście lat temu. I tutaj obraz jest zupełnie inny niż w Al-Kusjar. Czysta komercja!

Eleganckie hotele, restauracje, jachty, przepych i luksus to najkrótsza definicja tego miejsca. Wszystko zrobione jest pod turystów. Sklepy z pamiątkami, herbatą, perfumami aż uginają się od towarów.

Knajpy serwują najbardziej nawet wymyślne dania. Jest można powiedzieć sterylnie czysto i bardzo spokojnie. Aż za spokojnie jak dla mnie.

Wycieczki do Port Ghalib organizowane są wieczorami, kiedy jest już chłodniej i słońce nie pali żywcem. Dojazd organizowany jest przeważnie z hotelu i nie jest drogi, na pewno jest fajną alternatywą dla kolejnego wieczoru spędzanego w hotelu.

Co warto wiedzieć jadąc do Egiptu
Dobrze jest wziąć ze sobą drobne pieniądze – czyli dolary bądź euro, na napiwki. Są mile widziane, a ich dawanie później przekłada się na poziom obsługi. Najlepiej sprawdziły się w serwisie pokojowym – wody ani razu nam nie zabrakło, codziennie mieliśmy świeży zapas nowych butelek.

Zakupy najlepiej zrobić uwaga… na lotnisku. Ceny są oficjalnie podane i są znacznie niższe niż gdzie indziej – nie ważne czy w Al-Kusajr czy w Port Ghalib. Kupicie spokojnie pamiątki oraz lokalne produkty. Jeśli palicie to warto też kupić papierosy – karton kosztuje około 14-15 dolarów.

To co warto kupić u lokalnych sprzedawców w Al-Kusajr czy Port Ghalib to herbaty i przyprawy, choć bardziej dla mnie liczył się „show” jaki towarzyszył zakupom niż faktycznie sam produkt. Niemniej herbatę z guawą kupiłem i teraz często towarzyszy mi podczas czytania.

Nie pozostaje mi nic innego jak na koniec napisać – jedźcie i sprawdźcie sami! Warto.

Sprawdź też co musisz wiedzieć jadąc do Egiptu po raz pierwszy! Oto nasz poradnik: https://enjoythetravel.pl/egipt-poradnik-co-warto-wiedziec-przed-wyjazdem-do-egiptu/

3 thoughts on “Egipt: Marsa Alam, Al-Kusajr, Port Ghalib

Comments are closed.